wtorek, 5 lutego 2013

Pięć milionów głosów polskich małżeństw !

Drodzy czytelnicy,
źródło zdjęcia: gosc.pl
dziś poruszę temat zastępczy (a jakże!), którym jest dyskusja o tzw. związkach partnerskich. Oczywiście moim zdaniem to nie jest w ogóle kwestia do regulacji przez państwo. Małżeństwo jest dla mnie osobiście sakramentem, a dla każdego zdrowego człowieka co najmniej formą związania się na całe życie kobiety i mężczyzny. Właściwie małżeństwo jako takie winno być sprawą indywidualną dla danej religii, bo jako zwyczaj religijny zostało "wynalezione" przez cywilizację ludzką, a nawet idąc o krok dalej, indywidualną dla każdego człowieka. Generalnie państwo nie może definiować jakie umowy mogą między sobą podpisać dwie dorosłe osoby, a jakich nie.

W obecnym jednak systemie politycznym, w jakim przyszło nam niestety żyć, próbuje się nam wcisnąć "związki partnerskie" jako element większego planu. Planu, który ma metodą małych kroków zmieniać nasz kraj, będący jednym z ostatnich przyczółków cywilizacji europejskiej, w jakiś demoliberalny twór na wzór Holandii. 

Projekty ustaw we wspomnianej sprawie, odrzucone niedawno przez sejm, nie miały większych szans przed trybunałem konstytucyjnym. Z tego wynika, że złożenie tych projektów miało na celu wywołanie dwóch efektów. Pierwszym i najważniejszym jest funkcja dywersyjna, czyli odwrócenie uwagi od rzeczywistych problemów naszej umęczonej Ojczyzny. Drugi efekt, "przy okazji" ma przyzwyczajać Polaków do tematu "homosiowych małżeństw" po to, by w przyszłości łatwiej przeforsować takie chore pomysły. 

W związku z powyższym myślę, że warto zainteresować się dwiema akcjami:

Osobiście źle się czuję podpisując się pod listem wdzięczności dla jakiegokolwiek posła w obecnym parlamencie, a tym bardziej pod słowami "Szanowny Panie Premierze", ale cel uświęca środki, a wpisanie się na listę w obu akcjach nie zajmie więcej niż kilka minut. 


Tymczasem:

5 komentarzy:

  1. Czcigodny Pulsarze
    Ja bym podniósł inny niż religijny moityw przewodni małżeństwa. Jest to uroczyste oświadczenie o uczuciu żywionym do drugiej osoby (nie muszę chyba pisać że przeciwnej płci) izobowiązanie się do troski o nią (a w przyszłości zapewne o kolejne). Niedotrzymanie danego słowa w przypadku ślubu znacznie ułatwia drugiej stronie wyegzekwowanie "kar umownych".
    Pragnę podkreślić że takie postawienie sprawy jest charakterystyczne dla ludzi wiedzących co oznacza słowo honor. Czyli i dla niewierzących którzy są potencjalnymi wyborcami prawicy. Od dawna staram się propagować ideę niezawężania grona zwolenników prawicy do chrześcijan czy wrecz katolików. Bo beztrosko gubimy w mojej ocenie tak ze 20 procent wyborców.Mających rozsądne poglądy gospodarcze i akceptujących "cywilnoprawną" część Dekalogu. Czyli od czwórki do dziesiątki. A to przecież wystarczy aby być człowiekiem godnym szacunku.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem prawo może definiować standardowe umowy - np. małżeństwo, pod warunkiem, że są dobrowolne. Praktyka taka sprawdziła się od tysięcy lat. Bez standardowej umowy małżeństwa byłaby ona każdorazowo konstruowana i w lepszej sytuacji byłby małżonek mający lepszych prawników.

    Natomiast lewakom trzeba powiedzieć STOP i apel mamaitata podpisałem
    (drugi nie chciał się otworzyć).

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Stary Niedźwiedziu, Czcigodny Dibeliusie!
    Każdy ma swój punkt odniesienie, punkt siedzenia i patrzenia. Chwała za to, bo w różnorodności źródło bogactwa. Nie chcę, by małżeństwo było aktem zarezerwowanym dla jakiejkolwiek religii i nie napisałem tego.

    Po pierwsze i najważniejsze - prawo nie może zabraniać dwóm dorosłym osobom podpisania dowolnej umowy. To powinno kończyć wszelkie spory.

    Czy umowa małżeńska albo umowa o pracę będzie zdefiniowana przez państwo nie ma dla mnie większego znaczenia. Oczywiście jest korzyść z sytuacji kiedy takie typowe dla życia każdego człowieka umowy są zdefiniowane przez państwo, bo to daje mniej rozgarniętym pewność, że podpisując umowę o nazwie "umowa o pracę", nie podpisują np. zgody na sprzedaż nerki. Nie mniej jest to sprawa drugorzędna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jeszcze jedna kwestia - prawo adopcyjne. Oczywiście jeśli zdefiniujemy już małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny to adopcja powinna być zarezerwowana właśnie dla małżeństw jako grupy najodpowiedniejszej do wychowywania dzieci. I to jedna z przykładowych zalet definiowania małżeństwa.

    Jakkolwiek duże zastrzeżenia mogę mieć do konstytucji z '97 roku tak uważam, że konstytucja jest najwłaściwszym miejscem do zamieszczenia takiej definicji.
    Wszak zgadzamy się, że rodzina to najistotniejsza komórka w organizmie narodu, a nawet państwa(zdrowego państwa rzecz jasna).

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia uczy raczej, że religia się podpina pod potrzeby społeczeństwa. Instytucję małżeństwa religia nie wymyśliła, tylko ludzie potrzebujący jej do konkretnych celów, do ustalenia struktury społecznej, praw własności, opieki, wychowania, dziedziczenia, wzajemnej pomocy czy obowiązków itd.. W końcu było odpowiedzią na tak wiele kwestii, że przyrównanie małżeństwo do "indywidualnej kwestii" religii/człowieka wydaje mi się zbyt nadmiernym uproszczeniem.

    Budzi tak wielkie kontrowersje, że nigdy się nie znudzi jako temat zastępczy. Zapewne jeszcze usłyszymy o związkach partnerskim, machinacjach przy definicji i uprawnieniach dla małżeństw, etc.

    Ogromna szkoda, że w naszej rzeczywistości to będzie przede wszystkim tylko zastępczy temat i nie przyniesie ze sobą konstruktywnych zmian w polskim prawie. Przydałoby się dostosować chore polskie przepisy np. dotyczące ojcostwa (małżonek w świetle przepisów jest ojcem nawet długo po rozwodzie, po prostu masakra) do życia, tak by pełniły swoją funkcję - ułatwiały życie a nie je komplikowały.

    OdpowiedzUsuń